Wpisy archiwalne w miesiącu
Listopad, 2008
Dystans całkowity: | 0.10 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 00:01 |
Średnia prędkość: | 6.00 km/h |
Liczba aktywności: | 1 |
Średnio na aktywność: | 0.10 km i 0h 01m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 16 listopada 2008
km: | 0.10 | km teren: | 0.00 | czas: | 00:01 | km/h: | 6.00 |
Szfak!
Się działo ostatnio dużo. Egzaminy jakieś, przeprowadzki i inne takie. W efekcie rower stoi odłogiem na słonecznym balkonie a mnie od czasu do czasu coś trafia.
Ale dziś (wczoraj w sensie) rzeczy się poukładały fortunnie.
Bo tak:
Bajka pojechała w świat uczyć się jak go ratować a pogoda jak to pogoda - słoneczy listopad pełną mordą. Miałem do odebrania z poprzedniego mieszkania jakieś listy, miałem kupić jakąś plandekę i w ogóle miałem sporo powodów, żeby wszystko to obskoczyć na rowerze.
Już przed dziewiątą ubrany byłem w odpowiednią kreację, sprawdziłem ciśnienie w kołach, coś tam posmarowałem oraz zmieniłem opatrunek ze srebrnej taśmy na siodełku. Wrzuciłem do plecaka pompkę, szpargały i wywlokłem rower z balkonu. Wskoczyłem w buty i wziąłem klucze z wieszaka przy drzwiach.
No właśnie... klucze...
Do domu są, od piwnicy nawet też, że nie wspomnę o kluczyku od skrzynki na listy. Nie ma tylko tych od blokady roweru. Powinny być dwa a nie ma żadnego. Nigdzie. Przeszukałem całe mieszkanie i nic. Jako, że trasa wymagała przynajmniej dwukrotnego przypięcia roweru, z żalem oraz wkurwem musiałem z rowerowania zrezygnować.
Szfak, jak na wstępie wspomniałem.
Się działo ostatnio dużo. Egzaminy jakieś, przeprowadzki i inne takie. W efekcie rower stoi odłogiem na słonecznym balkonie a mnie od czasu do czasu coś trafia.
Ale dziś (wczoraj w sensie) rzeczy się poukładały fortunnie.
Bo tak:
Bajka pojechała w świat uczyć się jak go ratować a pogoda jak to pogoda - słoneczy listopad pełną mordą. Miałem do odebrania z poprzedniego mieszkania jakieś listy, miałem kupić jakąś plandekę i w ogóle miałem sporo powodów, żeby wszystko to obskoczyć na rowerze.
Już przed dziewiątą ubrany byłem w odpowiednią kreację, sprawdziłem ciśnienie w kołach, coś tam posmarowałem oraz zmieniłem opatrunek ze srebrnej taśmy na siodełku. Wrzuciłem do plecaka pompkę, szpargały i wywlokłem rower z balkonu. Wskoczyłem w buty i wziąłem klucze z wieszaka przy drzwiach.
No właśnie... klucze...
Do domu są, od piwnicy nawet też, że nie wspomnę o kluczyku od skrzynki na listy. Nie ma tylko tych od blokady roweru. Powinny być dwa a nie ma żadnego. Nigdzie. Przeszukałem całe mieszkanie i nic. Jako, że trasa wymagała przynajmniej dwukrotnego przypięcia roweru, z żalem oraz wkurwem musiałem z rowerowania zrezygnować.
Szfak, jak na wstępie wspomniałem.