to nie jestblog rowerowy

informacje

Tak jeżdżę:

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy bezo.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2007

Dystans całkowity:454.70 km (w terenie 100.00 km; 21.99%)
Czas w ruchu:31:47
Średnia prędkość:14.31 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:32.48 km i 2h 16m
Więcej statystyk
Sobota, 28 lipca 2007Kategoria Kręcenie się, Spacerniak, Z dzieckami
km:54.40km teren:0.00 czas:03:11km/h:17.09
Dom - Straconka - Przełęcz Przegibek (663) - Międzybrodzie Bialskie - Międzybrodzie Żywieckie - Tresna - Zarzecze - Łodygowice - Rybarzowice - Bystra - Dom (wcześniej troszkę po mieście do bankomatu).
Z Przegibka szybkościowy zjazd (61,8 km/h) a dziecka, to chyba z 70.
Właściwie, to mieliśmy jechać do Rybarzowic do Agnese w odwiedziny, ale jakoś tak nas naokoło rzuciło. Fajna pogoda ale w drodze powrotnej, pod samym domem dopadł nas deszcz. Co mieliśmy zrobić? Zmokliśmy se do suchej nitki na ostatnich 500 metrach dla żartu :).
Czwartek, 26 lipca 2007Kategoria Szczytowanie, Z dzieckami
km:23.10km teren:15.00 czas:02:19km/h:9.97
Dom - Dębowiec(520) - Szyndzielnia (1026) - Dębowiec - Lotnisko - Dom.

Suche fakty są fajne, bo są suche a nie zapocone jak ja, wdzierający się na Szyndzielnię. Gdybym wpadł dziś na pomysł i przed wyruszeniem na wycieczeńkę sprawdził se biorytm detalicznie fizyczny, to z całą pewnościa zawołałbym "oł słit mazer of dżizas" i udał się na browca w sandałkach. Co ja się dziś namęczyłem, to ludzkie pojęcie przechodzi. Dobrze, że tam ładnie przynajmniej.



Jak już z młodszym potomstwem wjechaliśmy na górę, to rozpoczęliśmy poszukiwania potomstwa starszego, które wyrwało już u podnóża hory jak szalone i zniknęło nam w oddali. To starsze jest super fajne tak samo jak młodsze, ale ma jedną cechę różniącą go od większości potomstw na świecie. Otóż ono się gubi. Zawsze i wszędzie. Taki genetyczny LOST.
Szukaliśmy zatem.



Rzucaliśmy spojrzenia, wołaliśmy, dzwoniliśmy do jego poczty głosowej. Ale i tak skończyło się na objechaniu punktów domyślnych i dziecko ofkoz znalazło się w ostatnim z nich, czyli przy górnej stacji kolejki linowej. Czekał se chłopak cierpliwie wiedząc, że i tak go jakoś namierzymy.

No a potem zjazd. Fajny jest.



Te bliższe dziury są dzisiejsze, te dalsze to mają już chyba ze trzy dni. Poza tym była tam jeszcze śliczna dziura w oponie, co to ona miała dziś swój ostatni dojazd. Ta opona.
W rowerze młodszej części potomstwa kamol ślicznie przyjebał w blat z przodu i go nieco pokiereszował. Mi natomiast letko pogięło obręcz tylną.
Downhill kurwa jego mać - jak mógłby powiedzieć poeta.
I pośród tego potu, tych nieszczęść rozmaitych i w ogóle, zabawiałem się refleksjami różnymi. Czy ja nie mogę mieć jakiegoś normalnego kryzysu wieku średniego, i jak wszyscy Pazurowie, Wojewódzccy i inni tacy kupić se Porsche, i mieć sprawę z głowy? Nie kurwa - rower se wymyśliłem.
Ech... weekend za pasem i trza coś wykombinować questowego :)
Niedziela, 22 lipca 2007Kategoria Babcia, rodzice
km:66.20km teren:9.00 czas:04:13km/h:15.70
Dom - Wapienica - Jaworze Średnie - Jaworze Nałęże - Górki Wielkie - Czarny Las - Nierodzim - Kisielów - Babcia - i nazad: Dom.

Tradycyjny wypad z potomstwem i z bajkom na niedzielny obiad do babci.

Dziś prócz konsumpcji było myte.



Oraz suszone z użyciem łagodnych promieni słońca.



Nie obeszło się bez niezobowiązującego lansu.



Jak również odkrywania tajemniczych ruin w ogrodzie.



Zasadniczo wstawiam taką masę zdjęć nie ze względu na ich jakąś szczególną wartość artystyczną czy dokumentalną, a w nadziei, że wreszcie pojawi się które na Głównej, a wtedy sława i splendor spłyną na mnie, jak rzęsisty, letni deszcz.
Ech...
Sobota, 21 lipca 2007Kategoria Szczytowanie, Questy
km:55.10km teren:9.00 czas:04:37km/h:11.94
Dom - Straconka - Przełęcz Przegibek (663) - Gaiki (808) - Groniczki (839) - Przełęcz u Panienki (710) - Hrobacza Łąka (828) - Żarnówka, Międzybrodzie Bialskie - Międzybrodzie Żywieckie - Tresna - Zarzecze - Łodygowice - Wilkowice - Bystra - Dom.

Zachęceni wczorajszo-nocnymi burzami (że niby chłodniej będzie itd.), postanowiliśmy porzucić dzieci i z bajkom zdobyć ostatnie szczyty, których nam brakowało do czegoś, co z całą pewnością nazywa się Korona Bielska. No bo jak ma się nazywać, co? Na wszystko inne, co w zasięgu wzroku już wjechaliśmy więc dziś przyszedł czas na Hrobaczą.

Dychnęliśmy po podjechaniu na przełęcz Przegibek (tzn. trochę niżej), w punkcie widokowym...



i pomknęliśmy w dal. Raczej taką bardziej mgławą niż siną.

Z tym "chłodniej" nie sprawdziło się tak do końca ale w temacie "mokrzej" było spoko.



Trochę podprowadzanka na Gaiki, potem trochę sprowadzanka do przełęczy U Panienki.



Abo stromo i mokro i jakoś tak.
U tej Panienki jest takie źródełko, co to ma jakąś moc. Dziś mocy nie miało, bo ledwie z niego ciekło. Za to jak ruszyliśmy dalej, to taka jasność z nieba jebła, że zamarliśmy w oczekiwaniu na pojawienie się Pani Galadrieli. Gdzieś tam widać, jak silnie jestem zamarty.



Dotarliśmy do tej Hrobaczej Łąki i zrobiliśmy to, co robi tam każdy. Machnęliśmy fotę krzyża od dołu.



Potem zjazd szosą formalnie asfaltową do Żarnówki i rzucanie okiem na glajciarzy nad Żarem. Na zdjęciu nie widać, bo to słaby aparat jest.



Z mostu tęsknym wzrokiem omiatam Żar, szkołę szybowcową a szczególnie jej internat, gdyż posiadam miłe wspomnienia związane z rzeczonymi.



Patrzymy jeszcze z zapory w Tresnej jak małolaty ścigają się na Optimistach i wyruszamy na poszukiwanie pożywienia i wracamy upoceni do dom.



Teraz trza nakarmić dziecka, bo oni też umordowani całodzienną walką z kompami :).
Piątek, 20 lipca 2007Kategoria Z dzieckami, Spacerniak
km:21.90km teren:6.00 czas:01:33km/h:14.13
Dom - Jaworza rozmaite i z powrotem.
Z bajką i dzieckami na łono przyrody, czyli "Close to my house. Part III".







Ostanie zdjątko, jak widać, przedstawia krzaczycho pełne smakowitych jeżnek. Doprawdy wyborne. Ale nawet doprawdy wyborne jeżynki mają wredną taką jedną cechę. Otóż wokół nich płożą się rozmaite kolczaste gałęzie. Nierzadko na drodze się płożą. Konsekwencją owego płożenia oraz w minimalnym stopniu nieuwagi połowy potomstwa, podtrzymaliśmy tradycję. Oto ona.



Jebutny kolec wylizał dwie dziurwy. Miła wycieczka :)
Czwartek, 19 lipca 2007Kategoria Blogowanie
km:0.00km teren:0.00 czas:km/h:
A pomyślałem sobie, że wrzucę starą notkę ze zużytego blożka. Po południu pojeżdżę to uzupełnię. Ale czy pojeżdżę? Robiąc dziś cośtam przy bajku zauważyłem, że oponki mam w fatalnym stanie. Czy mi się podoba czy nie muszę zainwestować w ogumienie, bo trasy moich (naszych) wycieczek w sporej mierze są kamolcowo - szutrowo - nieasfaltowe aa oponki obecne i owszem. Ech... kasy trza więcej i tyle.
A teraz rozważania rowerowo-samochodowe spisane długopisem na udzie w cieniu krakowskich Sukiennic. (Na udzie? W cieniu? Chyba mi się upał na mózg rzucił.).

• • •

Gdzieś tam dziś czytałem o automaniakach i autofobach. Trochę bzdury. I w dodatku trochę chore.
"Bo ja to normalnie jestem wolny taki, bo mogę wrzucić wszycho do samochodu. I torbę z ubraniami na siłownię, i normalnie rakietę do skłosza. Wszystko. I jak okaże się wieczorem, że mogę wyjść z roboty, to normalnie myk i wychodzę na tego skłosza. I wcale nie muszę nic a nic dźwigać".
Albo takie:
"A ja to nie chcę stać w tych korkach, wściekać się. Wolę taksówką se pojechać gdziebądź. A jak mnie tak fantazja ruszy, to i metrem się przewiozę. To takie cudne popatrzeć na ludzi w metrze".
I takie tam gówna, z których się samo wnioskuje, że czytałem o ludziach z Warszawy.
Spoko, spoko - warszawofobem nie jestem, choć mieszkam w Krakowie. Parę lat spędziłem w Warszawie i były to miłe lata. Mówię tylko o tym, że jak ktoś pisze coś o maniakach i fobach czegokolwiek, to mógłby dupę poza stolicę ruszyć, jeśli chciałby choć nutkę profesjonalnego pisactwa dziennikarskiego zawrzeć w swoich wypocinach.
To czy ktoś ma i potrzebuje samochodu, to sprawa kasy, upodobań i miejsca zamieszkania.
Mieszkając 23 km za jakimś miastem, gdzie pekaes jeździ co 3 godziny a stacja pekape jest w oddalonej o 15 Włoszczowej, trza mieć auto, bo bez auta bieda, jeśli pracuje się w mieście.
Mieszkając w takim Krakowie i pracując 15 minut od domu albo wręcz w domu, stwierdzam, że samochód mi pochuj. Komunikacja miejska jeździ tu sprawnie a poza tym mam rower :). Wszędzie blisko a jak gdzieś daleko, to znaczy, że jedzie tam pociąg albo coś tam.
W warszawie, to inna rzecz. Tam jest daleko wszędzie. I jeśli nie ma się prac i znajomych przy metrze, to robi się trochę dupa. Jeden z moich badykolofrendsów mieszka w Zielonce, drugi gdzieś pod Jabłonną, trzeci na Ursynowie (ten ma metro niby ale tak naprawdę, to on jest z Gdańska, więc i tak ma daleko). Wszyscy oni upierają się jednak, że są z Warszawy. No i przemierzając te setki kilometrów między nimi nie wyobrażam sobie za bardzo, jak dawali by sobie radę bez samochodów.
No ale żaden z nich nie pierdoli o wyższości nissana nad solarisem i dlatego są badykolofrendsami :)
Środa, 18 lipca 2007Kategoria Spacerniak, Z dzieckami
km:21.20km teren:10.00 czas:01:26km/h:14.79
Dom - Cieszyńską do rzeczki - Wapienica - zapora - lotnicho - dom.

Jak tradycja nakazuje...



... odcinek pt. "Pinezka". Mimo, że posiadam już odpowiednią dętkę, to wykonałem łatańsko, bo jakoś tak myśl o uchrzanieniu się manewrami przy tylnym kole nie napełniła mnie entuzjazmem. Tajemniczy jasny farfocel na oponie jest znacznikiem wcześniejszego pobytu pinezki. Taki ze mnie pomysłowy koleżka.
I ponownie wracamy do rozważań z cyklu "Dlaczego lubię Bielsko".
Dziś część pt. "Close to my house. Part II".





Wtorek, 17 lipca 2007Kategoria Z dzieckami, Spacerniak, Kręcenie się
km:26.90km teren:10.00 czas:01:50km/h:14.67
Dom - Cieszyńską do rzeczki - Wapienica - zapora - powrót Karpacką. A wcześniej trochę po mieście w sprawach rozmaitych.
Tyle suchych i bezdusznych faktów a teraz część artystyczna.

Na każdej wycieczce jest tak, że coś trzeba dokręcić.



A jak już się dokręci i przestanie telepać, to wracamy do rozważań z cyklu "Dlaczego lubię Bielsko".
Dziś część pt. "Close to my house".









A nie, to ostatnie, to zwyczajny lokalny Jeździec Bez Głowy. Ale w sumie...
Dziś tylko z połową potomstwa i z bajką. Druga połowa miała poważną sprawę na Tibii do zrobienia.
Poniedziałek, 16 lipca 2007Kategoria Z dzieckami, Kręcenie się
km:23.20km teren:6.00 czas:01:35km/h:14.65
Po mieście i okolicach z chłopakami.
A to platformy pedalskie nowe nabyć, a to bidon jakiś zgrabny. A to zdjęcia urokliwej rzeczki zrobić i stwierdzić po powrocie, że są gówniane. No takie tam kręcenie się po pracy i nie zawracanie głowy bajce, która w tym czasie mogła pracować spokojnie w domowym zaciszu, wykonując prace społecznie użyteczne.
Niedziela, 15 lipca 2007Kategoria Szczytowanie, Z dzieckami
km:20.20km teren:10.00 czas:01:40km/h:12.12
Dom - Błonia - Kozia Góra (686) - Bystra - i powrót do domu.

Upał taki, że ojacie ale narzekań nie będzie, bo narzeka to się na słotę deszcz i zawieruchę. Pojechaliśmy zatem na pifko na Kozią.



Tzn. bajka i ja na pifko a dziecka na Nestea. Potem w dół jak wiatr do Bystrej ale po drodze troszkę mi się dziura zrobiła.



Miałem ofkoz zapasową dętkę ale z wielkim zdziwieniem stwierdziłem, że jest do dupy, bo ma wentylek o idiotycznej średnicy. Tak więc przy pomocy zestawu Mały Majsterkowicz przystąpiono do łatanka.





Łatano, klejono, pompowano itd. a w tym czasie po okolicy hasały se radośnie duchi.



A autoflash w aparacie czynił cuda :)

Serwis pogodowy IMGW
 Aktualna pogoda         »» Prognoza
© IMGW : www.pogodynka.pl

kategorie bloga

szukaj

archiwum