Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2007
Dystans całkowity: | 790.76 km (w terenie 115.50 km; 14.61%) |
Czas w ruchu: | 53:37 |
Średnia prędkość: | 14.75 km/h |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 52.72 km i 3h 34m |
Więcej statystyk |
Sobota, 30 czerwca 2007Kategoria Szczytowanie, Questy
km: | 71.00 | km teren: | 10.00 | czas: | 05:05 | km/h: | 13.97 |
Dom - Wapienica - Jaworze Nałęże - Górki Wielkie - Brenna - Równica (884) - Ustroń - Górki Wielkie - Jaworze Nałęże - Wapienica - Dom.
Miał być mega quest a wyszła taka tam wycieczka. Dobre i to, bo raz - straszniem się za rowerem stęsknił, a dwa - ludzie ze świata przybywają, spotykają się w Zamkowej a tam, za nabycie dwóch Pilsnerów dają kufel.
No i właśnie mam trzy.
Ale nic to - pomknięto koło południa jak ten wiatr normalnie (w roli wiatru gościnnie bajka).
Potem to już nie wiadomo. Myśmy te rowery prowadzili...
czy po prostu szlak nas prowadził...
Przy zjazdach zaczęliśmy trochę kumać, dlaczego tam na dole, na początku szlaku było podkreślone, że to zdecydowanie piechurska trasa.
Dotarliśmy na tę Równicę, rzuciliśmy spojrzeniem w dal, i nie bez satysfakcji stwierdziliśmy, że tamtejsza dal, to takie o...
Fajnie, fajnie ale jutro jadę po potomstwo i od następnego razu kulamy się we czwórkę. Jest git.
Miał być mega quest a wyszła taka tam wycieczka. Dobre i to, bo raz - straszniem się za rowerem stęsknił, a dwa - ludzie ze świata przybywają, spotykają się w Zamkowej a tam, za nabycie dwóch Pilsnerów dają kufel.
No i właśnie mam trzy.
Ale nic to - pomknięto koło południa jak ten wiatr normalnie (w roli wiatru gościnnie bajka).
Potem to już nie wiadomo. Myśmy te rowery prowadzili...
czy po prostu szlak nas prowadził...
Przy zjazdach zaczęliśmy trochę kumać, dlaczego tam na dole, na początku szlaku było podkreślone, że to zdecydowanie piechurska trasa.
Dotarliśmy na tę Równicę, rzuciliśmy spojrzeniem w dal, i nie bez satysfakcji stwierdziliśmy, że tamtejsza dal, to takie o...
Fajnie, fajnie ale jutro jadę po potomstwo i od następnego razu kulamy się we czwórkę. Jest git.
Piątek, 29 czerwca 2007Kategoria Kręcenie się, Spacerniak
km: | 13.00 | km teren: | 4.00 | czas: | 01:00 | km/h: | 13.00 |
Dom - Wapienica - Dom.
W zasadzie to tylko wypad na obiad z bajkom, z przerywnikiem w postaci zakupu koszyka na bidon. W dodatku szef mnie wydzwonił, bo cośtam trza było przerobić.
Etam. Jutro coś się normalniej pojeździ, co nie?
W zasadzie to tylko wypad na obiad z bajkom, z przerywnikiem w postaci zakupu koszyka na bidon. W dodatku szef mnie wydzwonił, bo cośtam trza było przerobić.
Etam. Jutro coś się normalniej pojeździ, co nie?
Poniedziałek, 25 czerwca 2007Kategoria Kręcenie się, Blogowanie
km: | 27.60 | km teren: | 0.00 | czas: | 02:05 | km/h: | 13.25 |
Do babci (ale zupełnie innej niż ta babcia z wczoraj) a potem bujanie się w tę i w tamtę.
Acha - zaciekawiony forumową dyskusją nt. ścieżek rowerowych we Wrocławiu, najsampierw roześmiałem się diabolicznie w głos (bo przecież my tu w Bielsku mamy zupełnie inaczej, czyli lepiej) a potem postanowiłem przypatrzeć się rzeczy i udokumentować ten idealny stan.
Otóż nie jest taki idealny o dziwo. Np. takie o.
Jedzie sobie człowiek jak panisko ŚCIEŻKĄ aż tu z nienacka JEB! Koniec ścieżynki.
Jak to? Jak to? - myśli zdezorientowany i rzuca bezradnie spojrzeniem w dal. A w dali, jakieś 4-5 metrów dalej znów jest ścieżka. Wystarczy się teleportować przez jezdnię i już. No teleportować dlatego, że Władcy Dróg (WD) nie zaplanowali w tym miejscu innej opcji. I w tym i w kilku innych na ulicy Andersa. Inny rodzaj poczucia humoru WD widać w tych znakach, co to one pokazują, że po danej powierzchni mogą się poruszać społem roweziarze i piesi. No ten obrazek z rowerkiem i pedofilem z dzieckiem a wszystko podzielone krechą na pół. No i WD wymyślili na oddcinku 100 może 200 metrów, że raz pedofol jest po lewej rowerka, raz po prawej a raz pod rowerkiem.
Pytanie: Po której kurwa stronie mam jechać?
Odpowiedź: A chuj go wie.
No ale my do babci. Do tej babci też lubimy, bo ona dla odmiany mieszka tu.
Znaczy gdzieś po środku tej góry, na lewo od tego, o.
To, o - to jest Stalownik. Dawny szpital wojewódzki. Teraz jest całkiem zepsuty i służy trochę tak do niczego. Służy do niczego od lat, za to w bardzo ładnym miejscu.
Z rzeczy, które służą do niczego i są zepsutymi budynkami mamy jeszcze takie coś.
To trochę służy, bo reklamuje trampka. Krakusy wiedzą, że takie zepsute budynki są fajne, bo też mają coś podobnego w dość eksponowanym miejscu, co nie?
Ale tak naprawdę trochę do niczego jesteśmy my - ja i bajka, bo snując się bez celu konkretniejszego niż wpłatomat w Tesco, zgubiliśmy się prawie w okolicach dworca ale za to z widokiem na Skrzyczne.
Serio. Na lewo od tej multilatarni jest Skrzyczne.
• • •
Uzupełnienie sprawozdania, czyli akcja Ctrl+C Ctrl+V z blożka słusznie minionego.
Jako bonus artystyczne zdjęcie mojego koła z amorkiem, wykonane samodzielnie przez aparat, gdyż nie wyłączyłem urządzenia a ono dyndając swobodnie strasznie się nudziło. No to pstryknęło se o takie coś.
Acha - zaciekawiony forumową dyskusją nt. ścieżek rowerowych we Wrocławiu, najsampierw roześmiałem się diabolicznie w głos (bo przecież my tu w Bielsku mamy zupełnie inaczej, czyli lepiej) a potem postanowiłem przypatrzeć się rzeczy i udokumentować ten idealny stan.
Otóż nie jest taki idealny o dziwo. Np. takie o.
Jedzie sobie człowiek jak panisko ŚCIEŻKĄ aż tu z nienacka JEB! Koniec ścieżynki.
Jak to? Jak to? - myśli zdezorientowany i rzuca bezradnie spojrzeniem w dal. A w dali, jakieś 4-5 metrów dalej znów jest ścieżka. Wystarczy się teleportować przez jezdnię i już. No teleportować dlatego, że Władcy Dróg (WD) nie zaplanowali w tym miejscu innej opcji. I w tym i w kilku innych na ulicy Andersa. Inny rodzaj poczucia humoru WD widać w tych znakach, co to one pokazują, że po danej powierzchni mogą się poruszać społem roweziarze i piesi. No ten obrazek z rowerkiem i pedofilem z dzieckiem a wszystko podzielone krechą na pół. No i WD wymyślili na oddcinku 100 może 200 metrów, że raz pedofol jest po lewej rowerka, raz po prawej a raz pod rowerkiem.
Pytanie: Po której kurwa stronie mam jechać?
Odpowiedź: A chuj go wie.
No ale my do babci. Do tej babci też lubimy, bo ona dla odmiany mieszka tu.
Znaczy gdzieś po środku tej góry, na lewo od tego, o.
To, o - to jest Stalownik. Dawny szpital wojewódzki. Teraz jest całkiem zepsuty i służy trochę tak do niczego. Służy do niczego od lat, za to w bardzo ładnym miejscu.
Z rzeczy, które służą do niczego i są zepsutymi budynkami mamy jeszcze takie coś.
To trochę służy, bo reklamuje trampka. Krakusy wiedzą, że takie zepsute budynki są fajne, bo też mają coś podobnego w dość eksponowanym miejscu, co nie?
Ale tak naprawdę trochę do niczego jesteśmy my - ja i bajka, bo snując się bez celu konkretniejszego niż wpłatomat w Tesco, zgubiliśmy się prawie w okolicach dworca ale za to z widokiem na Skrzyczne.
Serio. Na lewo od tej multilatarni jest Skrzyczne.
• • •
Uzupełnienie sprawozdania, czyli akcja Ctrl+C Ctrl+V z blożka słusznie minionego.
Jako bonus artystyczne zdjęcie mojego koła z amorkiem, wykonane samodzielnie przez aparat, gdyż nie wyłączyłem urządzenia a ono dyndając swobodnie strasznie się nudziło. No to pstryknęło se o takie coś.
Niedziela, 24 czerwca 2007Kategoria Spacerniak, Babcia, rodzice
km: | 67.76 | km teren: | 9.00 | czas: | 04:20 | km/h: | 15.64 |
Dom - Wapienica - Jaworze Średnie - Jaworze Nałęże - Górki Wielkie - Czarny Las - Nierodzim - Kisielów - Babcia - i nazad: Dom.
Wycieczka do Babci, jak zwykle przyjemna ale dziś inna, bo posiedliśmy z bajką aparat cyfrowy. Dość słaby, nie nasz itd. ale radości z nim moc. I przy pomocy tego właśnie aparatu pokazane będzie, dlaczego lubimy jeździć do babci.
Otóż lubimy tam jeździć, bo to fajna trasa.
Asfaltowa taka.
Oraz dająca duża radości.
Miłym akcentem po drodze jest dąb.
Spory raczej ale istotne jest to, że stoi na szczycie dość wrednego i mało urokliwego podjazdu. Miło się do niego dąży.
Fajnie jest po drodze rzucić od niechcenia - O! Skrzyczne.
Lub - O! Czantoria.
Nie da się ukryć, że czasem pojawia się też - O! Japierdole.
Bajka jest dla mnie miła i jak się zmęczę, to ona mówi, że się zmęczyła.
Potem przekraczamy dzielnie Wisłę.
Obojętnie mijamy Ustroń.
I wuala - jesteśmy na miejscu.
Gruby czarny kot pilnuje nam furek.
Obiadki i takie tam, czyli czas na powrót do dom. Powrót zaczyna się czujnym wytężeniem ucha i wyłapaniem niepokojącego dźwięku. To resztka klocka radośnie drze obręcz. Trza dokonać wymiany.
Oraz uwiecznić miłą rzecz, jaką jest Wiślańska Trasa Rowerowa.
Przy ponownym przekraczaniu Wisły śmiało rzucamy okiem na spienione wody.
Oraz odkrywamy, że trasy rowerowe są u nas stare jak drzewa i wraz z drzewami rosną.
Znaczy te starsze rosną z drzewami, bo te nowe, to są tworzone na zasadach Open Source.
No to tyle zabawy z cyfrzakiem. Jakby co, to mamy jeszcze kamerę :)
Wycieczka do Babci, jak zwykle przyjemna ale dziś inna, bo posiedliśmy z bajką aparat cyfrowy. Dość słaby, nie nasz itd. ale radości z nim moc. I przy pomocy tego właśnie aparatu pokazane będzie, dlaczego lubimy jeździć do babci.
Otóż lubimy tam jeździć, bo to fajna trasa.
Asfaltowa taka.
Oraz dająca duża radości.
Miłym akcentem po drodze jest dąb.
Spory raczej ale istotne jest to, że stoi na szczycie dość wrednego i mało urokliwego podjazdu. Miło się do niego dąży.
Fajnie jest po drodze rzucić od niechcenia - O! Skrzyczne.
Lub - O! Czantoria.
Nie da się ukryć, że czasem pojawia się też - O! Japierdole.
Bajka jest dla mnie miła i jak się zmęczę, to ona mówi, że się zmęczyła.
Potem przekraczamy dzielnie Wisłę.
Obojętnie mijamy Ustroń.
I wuala - jesteśmy na miejscu.
Gruby czarny kot pilnuje nam furek.
Obiadki i takie tam, czyli czas na powrót do dom. Powrót zaczyna się czujnym wytężeniem ucha i wyłapaniem niepokojącego dźwięku. To resztka klocka radośnie drze obręcz. Trza dokonać wymiany.
Oraz uwiecznić miłą rzecz, jaką jest Wiślańska Trasa Rowerowa.
Przy ponownym przekraczaniu Wisły śmiało rzucamy okiem na spienione wody.
Oraz odkrywamy, że trasy rowerowe są u nas stare jak drzewa i wraz z drzewami rosną.
Znaczy te starsze rosną z drzewami, bo te nowe, to są tworzone na zasadach Open Source.
No to tyle zabawy z cyfrzakiem. Jakby co, to mamy jeszcze kamerę :)
Wtorek, 19 czerwca 2007Kategoria Blogowanie
km: | 0.00 | km teren: | 0.00 | czas: | km/h: |
Bo bajka i ja, to w tym Bielsku pojawiliśmy się trochę z tego... no... z nienacka. Tak jakoś wyszło. Przedtem jeździliśmy sobie spokojnie po płaskim Krakowie ekscytując się podjazdem pod Łokietka i wypruwając flaki wycieczką do Kryspinowa. Jeździliśmy sporo ale żadna (ŻADNA) forma na płaskim zdobyta, nie przydaje się zbytnio w górach. Dlatego jest nam zajebiściutko miło, kiedy robimy sobie takie weekendy.
Poniedziałek, 18 czerwca 2007Kategoria Blogowanie
km: | 0.00 | km teren: | 0.00 | czas: | km/h: |
Odpoczywając po ZA JE BIS TYM koncercie ukraińskiej Pjatnicy, pozwolę sobie powspominać, jak zostałem eksterminatorem.
Piątek, 15 czerwca 2007Kategoria Spacerniak
km: | 93.00 | km teren: | 10.00 | czas: | 05:46 | km/h: | 16.13 |
Dom - Jaworze - Górki - Ustroń - Wisła (pifko) i powrót.
Było podziwiane
Uzupełniano też płyny. (info dla zamieszkałych gdzieś tam - tak, w górach można nalać se wody ze źródełka do bidonu, napić się jej i wciąż żyć).
Gdy zaszła potrzeba, to ryzykowaliśmy życie w taki soposób.
lub w taki
Jak bone dydy tam jest ścieżka rowerowa i mam wrażenie, że prócz bajki i mnie nikt jej nie używa, bo jest też skrót. To smutna historia.
W drodze powrotnej zobaczyliśmy takie o
Kawasaki bodajże. Bardzo higieniczny środek transportu.
Było podziwiane
Uzupełniano też płyny. (info dla zamieszkałych gdzieś tam - tak, w górach można nalać se wody ze źródełka do bidonu, napić się jej i wciąż żyć).
Gdy zaszła potrzeba, to ryzykowaliśmy życie w taki soposób.
lub w taki
Jak bone dydy tam jest ścieżka rowerowa i mam wrażenie, że prócz bajki i mnie nikt jej nie używa, bo jest też skrót. To smutna historia.
W drodze powrotnej zobaczyliśmy takie o
Kawasaki bodajże. Bardzo higieniczny środek transportu.
Środa, 13 czerwca 2007Kategoria Kręcenie się
km: | 10.00 | km teren: | 0.00 | czas: | 00:45 | km/h: | 13.33 |
Dom - bank - dom x 2.
Mniejsza z tym, że razy dwa istotne, że raz drugi był w deszczu rzęsistym jak poranny mocz, co przywołało wspomnienie.
Owo wspomnienie wygląda tak.
Mniejsza z tym, że razy dwa istotne, że raz drugi był w deszczu rzęsistym jak poranny mocz, co przywołało wspomnienie.
Owo wspomnienie wygląda tak.
Wtorek, 12 czerwca 2007Kategoria Blogowanie
km: | 0.00 | km teren: | 0.00 | czas: | km/h: |
A w oczekiwaniu na kasę na reanimację rowerków, rzucę wspomnieniem, które z całą pewnością zmieniło moje życie, oraz prawdopodobnie stało się powodem, dla którego emigrowałem z Krakowa.
Wspomnienie wygląda tak.
BTW te radzieckie piosenki, co to je z lubością cytuję we wspominkach, to nie beleco, tylko 5'nizza czyli Pjatnica. Nasze odkrycie zeszloroczne, ktore nam przyjdzie popatrzeć za chwilę na żywo, bo chłopacy w piątek grają w Wawie a w sobotę w Krakowie. I do tego Krakowa właśnie się udajemy. Bilety już nabyto :)
Wspomnienie wygląda tak.
BTW te radzieckie piosenki, co to je z lubością cytuję we wspominkach, to nie beleco, tylko 5'nizza czyli Pjatnica. Nasze odkrycie zeszloroczne, ktore nam przyjdzie popatrzeć za chwilę na żywo, bo chłopacy w piątek grają w Wawie a w sobotę w Krakowie. I do tego Krakowa właśnie się udajemy. Bilety już nabyto :)
Poniedziałek, 11 czerwca 2007Kategoria Blogowanie
km: | 0.00 | km teren: | 0.00 | czas: | km/h: |