Niedziela, 24 czerwca 2007Kategoria Spacerniak, Babcia, rodzice
km: | 67.76 | km teren: | 9.00 | czas: | 04:20 | km/h: | 15.64 |
Dom - Wapienica - Jaworze Średnie - Jaworze Nałęże - Górki Wielkie - Czarny Las - Nierodzim - Kisielów - Babcia - i nazad: Dom.
Wycieczka do Babci, jak zwykle przyjemna ale dziś inna, bo posiedliśmy z bajką aparat cyfrowy. Dość słaby, nie nasz itd. ale radości z nim moc. I przy pomocy tego właśnie aparatu pokazane będzie, dlaczego lubimy jeździć do babci.
Otóż lubimy tam jeździć, bo to fajna trasa.
Asfaltowa taka.
Oraz dająca duża radości.
Miłym akcentem po drodze jest dąb.
Spory raczej ale istotne jest to, że stoi na szczycie dość wrednego i mało urokliwego podjazdu. Miło się do niego dąży.
Fajnie jest po drodze rzucić od niechcenia - O! Skrzyczne.
Lub - O! Czantoria.
Nie da się ukryć, że czasem pojawia się też - O! Japierdole.
Bajka jest dla mnie miła i jak się zmęczę, to ona mówi, że się zmęczyła.
Potem przekraczamy dzielnie Wisłę.
Obojętnie mijamy Ustroń.
I wuala - jesteśmy na miejscu.
Gruby czarny kot pilnuje nam furek.
Obiadki i takie tam, czyli czas na powrót do dom. Powrót zaczyna się czujnym wytężeniem ucha i wyłapaniem niepokojącego dźwięku. To resztka klocka radośnie drze obręcz. Trza dokonać wymiany.
Oraz uwiecznić miłą rzecz, jaką jest Wiślańska Trasa Rowerowa.
Przy ponownym przekraczaniu Wisły śmiało rzucamy okiem na spienione wody.
Oraz odkrywamy, że trasy rowerowe są u nas stare jak drzewa i wraz z drzewami rosną.
Znaczy te starsze rosną z drzewami, bo te nowe, to są tworzone na zasadach Open Source.
No to tyle zabawy z cyfrzakiem. Jakby co, to mamy jeszcze kamerę :)
Wycieczka do Babci, jak zwykle przyjemna ale dziś inna, bo posiedliśmy z bajką aparat cyfrowy. Dość słaby, nie nasz itd. ale radości z nim moc. I przy pomocy tego właśnie aparatu pokazane będzie, dlaczego lubimy jeździć do babci.
Otóż lubimy tam jeździć, bo to fajna trasa.
Asfaltowa taka.
Oraz dająca duża radości.
Miłym akcentem po drodze jest dąb.
Spory raczej ale istotne jest to, że stoi na szczycie dość wrednego i mało urokliwego podjazdu. Miło się do niego dąży.
Fajnie jest po drodze rzucić od niechcenia - O! Skrzyczne.
Lub - O! Czantoria.
Nie da się ukryć, że czasem pojawia się też - O! Japierdole.
Bajka jest dla mnie miła i jak się zmęczę, to ona mówi, że się zmęczyła.
Potem przekraczamy dzielnie Wisłę.
Obojętnie mijamy Ustroń.
I wuala - jesteśmy na miejscu.
Gruby czarny kot pilnuje nam furek.
Obiadki i takie tam, czyli czas na powrót do dom. Powrót zaczyna się czujnym wytężeniem ucha i wyłapaniem niepokojącego dźwięku. To resztka klocka radośnie drze obręcz. Trza dokonać wymiany.
Oraz uwiecznić miłą rzecz, jaką jest Wiślańska Trasa Rowerowa.
Przy ponownym przekraczaniu Wisły śmiało rzucamy okiem na spienione wody.
Oraz odkrywamy, że trasy rowerowe są u nas stare jak drzewa i wraz z drzewami rosną.
Znaczy te starsze rosną z drzewami, bo te nowe, to są tworzone na zasadach Open Source.
No to tyle zabawy z cyfrzakiem. Jakby co, to mamy jeszcze kamerę :)