to nie jestblog rowerowy

informacje

Tak jeżdżę:

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy bezo.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2007

Dystans całkowity:593.87 km (w terenie 149.63 km; 25.20%)
Czas w ruchu:43:45
Średnia prędkość:13.57 km/h
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:45.68 km i 3h 21m
Więcej statystyk
Niedziela, 27 maja 2007Kategoria Spacerniak, Babcia, rodzice
km:66.73km teren:9.00 czas:04:20km/h:15.40
Dom - Wapienica - Jaworze Średnie - Jaworze Nałęże - Górki Wielkie - Czarny Las - Nierodzim - Kisielów - Babcia - i nazad: Dom.

Spacerkiem na niedzielny obiadek u babci :)

• • •

Tak więc weekend.
W piątek ci u nas lało. Nawet komandosi, którzy od tygodni rzucają mi się za oknem całymi dniami ze śmigłowca piątek se odpuścili, bo przecież żaden szanujący się kraj nie będzie prowadził działań wojennych przy takiej pieskiej pogodzie.
No ale przecież to nie była tradycyjnie pieska pogoda. Taka, co to siąpi, pluje itd., tylko normalne świeżutkie burze wiosenne, które po prostu zebrały się w naszej okolicy.
Jeździć nam się chciało, jak psom je... jeść, więc korzystając z przerwy w burzeniu się pogody, postanowiliśmy wyskoczyć na mały spacerkowy rekonesans w okolice Dębowca. Rekonesans, bo na sobotę zaplanowano zdobycie Szyndzielni, co w naszej profesjonalnej opinii, jest bardzo poważną sprawą.
Padało umiarkowanie z tendencją do "w ogóle", więc zaliczywszy Dębowiec (520) postanowiliśmy sprawdzić jak ta słynna droga na Szyndzielnię wygląda.
Tak więc wygląda dobrze, bo jest wygodnym, choć troszkę upierdliwym, długim podjazdem. W zasadzie bez większych problemów do górnej stacji kolejki linowej się da (myśmy troszkę podprowadzali ale o tym po tym). Ostatnie 200 metrów do schroniska, to spacer dla nas, bo po tych kamolcach na naszych rowerkach jechać się nie da. I tak wyszło jakoś, że wjechaliśmy na tę Szyndzielnię (1026). Oparliśmy się jednak pokusie, by jechać dalej, bo to "dalej", to przecież plan na sobotę. A poza tym zostawiliśmy w domu kota-niemowlaka, dla którego miał być to taki test samodzielności a dla nas odwagi (abo to wiadomo, co takiemu kotu do łba strzeli?). W sumie to 23 kilometry z okładem w ponad dwie i pół godziny ale duma nas rozpierała silnie, bo wjazd na Szyndzielnię, to nie w kij dmuchał. Kot spoko tak BTW.
Sobota - Big Day - trzeba wykonać, co zaplanowano. Pogoda w zasadzie kompletnie do dupy. Upalnie i duszno z wyraźnie wiszącą w powietrzu obietnicą burzy. Toczymy się zatem.
Dębowiec, Szyndzielnia i Klimczok (1117). Trochę prowadzenia zwłaszcza końcówka podejścia na Klimczok - stromo i kamieniście. Dalej wycieczka granią do Błatniej (917), Czupla (746) - a tu dygresyjka - parę dni wcześniej też byliślmy na Czuplu ale był to zupełnie inny Czupel. Mam wrażenie, że większość beskidzkich gór nazywa się Czupel, Magura albo Magurka - taki folklor. Dygresja dygresją a my śmigamy dalej do Nałęża i przez Wapienicę i lotnicho do domu. Ponad 38 kilometrów w licznikowym czasie 4 i pół godziny. Godzin było więcej - z siedem chyba, bo było jedzone, podziwiane i relaksowane.
Zabawne jest to, że mimo tego, co w trakcie jazdy twierdził mój organizm, muszę przyznać internetowym przewodnikom, że trasa jest raczej łatwa. Trzeba oczywiście mieć jakąś tam formę i trochę sił w zapasie, ale dla każdego, kto kula się po górkach, nie będzie stanowiła problemu.
Zanim powiem, co robiliśmy w niedzielę, napiszę coś w nawiasie.
NAWIAS
Jako facet na głos bym tego w życiu nie powiedział ale w nawiasie, to se mogę. Ta moja Bike'a, to jakiś cyborg normalnie. Wiecie, to taka mała czika jest. Jak toto podjeżdża, to się w głowie nie mieści. Nie ma w okolicy żadnego podjazdu, na którym nie zostawiłaby mnie w tyle. Ja na mięciutkich przerzutkach, mięciutkimi nóżkami drobię, zdobywając dzielnie metr za metrem, a Bike'a w tym czasie zapierdziela jak przecinak, zostawiając za sobą kurz, pożogę i mnie. Miła jest i grzeczna, to czasami na mnie poczeka i powie, że niby pić jej się chce, i że jest ciężko. A dupa tam jej ciężko. Po chwili wyrywa do przodu a ja pełznę za nią. Zaczynam myśleć o tym, żeby ją wystawiać do jakichś zawodów. Może coś na niej zarobię. Znaczy podając jej izotoniki i ręczniczki. Takie tam.
Pozostaje mi się tylko pocieszać tym, że jestem lepszy w zjazdach. To takie męskie. Jest hasło "zjeżdżaj!" i ja zjeżdżam. Mam nadzieję, że wyrobienie się w downhillu zajmie Bajce nie mniej niż dwa tygodnie, i przez cały ten czas będę mógł pławić się w chwale.
KONIEC NAWIASU
O czym ja tu miałem? Aha, niedziela.
No niedziela, to już relaks. Żadnego zdobywania szczytów itp. Wybraliśmy się po prostu na obiad do babci, czyli ok. 67 kilometrów w obie strony, bez sensacji i omdleń.
Zajebisty weekend jak to mówio :)
Sobota, 26 maja 2007Kategoria Szczytowanie, Questy
km:38.24km teren:15.63 czas:04:30km/h:8.50
Dom - Dębowiec (520) - Szyndzielnia (1026) - Klimczok (1117) - Błatnia (917) - Czupel (746) - Jaworze Nałęże - Wapienica - Lotnisko - Dom

Burze chodziły wokół, ale nas ominęły. Trochę było prowadzone, bo za cienkie oponki i za cienki bajker na niektóre kamolce. Gorąco i duszno.
Piątek, 25 maja 2007Kategoria Szczytowanie, Questy
km:23.20km teren:15.00 czas:02:40km/h:8.70
Dom - Dębowiec(520) - Szyndzielnia (1026) - Dębowiec - Lotnisko - Dom

Po 16.30. Trochę w deszczu.
Poniedziałek, 21 maja 2007Kategoria Spacerniak, Kręcenie się
km:18.00km teren:5.00 czas:01:30km/h:12.00
Dom - Wapienica - Zapłocie - Trzy Lipki(386) - Sarni Stok - Rodzice - Dom

(Spacerek przedwieczorny)
Niedziela, 20 maja 2007Kategoria Szczytowanie, Questy
km:58.70km teren:25.00 czas:05:30km/h:10.67
Dom-Przegibek(663)-Magurka Wilkowicka(909)-Czupel(933)-Suchy Wierch(799)-Czernichów-Tresna-Łodygowice-Wilkowice-Babcia-Dom-Sarni Stok-Dom

Podprowadzone było pod Magurkę i przed Czernichowem. I podczas finalnego gradobicia w rwących potokach na Beskidzkim :)

• • •

W sobotę Bike'a miała tzw. Grupę w Krakowie, więc w tajemnicy przed nią rzuciłem się na Pętlę Wapienicką z zamiarem dokonania jej bez podchodzenia. Zaliczono co zaskutkowało dumą i zadyszką. Potem wycieczka na Sarni Stok w celu wybadania tzw. wpłatomatu mBanku i powrót. Ok. 30 km w 2 godziny i luz. Uznałem, że dzień zaliczony i zająłem się pracą, co to ona chciała mi spieprzyć weekend.
Niedziela natomiast... hmm... Zakładam, że jakieś skoki ciśnienia atmosferycznego pomieszały nam w głowach.
Z powodu mi bliżej nieznanego obudziłem się o szóstej rano i nie mogłem spać. W niedzielę. Pozwoliłem Bike'ce poleżakować do ósmej i zerwałem ją z wyra. To, że pojedziemy ma Magurkę ustaliliśmy wieczorem, teraz mieliśmy ustalić którędy.
Zrobiliśmy więc tak: Straconką do Przegibka (663), potem w pocie całego człowieka na Magurkę (909). Tu sporo było prowadzone, bo stromizna, to jedno - dałoby się z nią żyć, ale kamolce, to inna rzecz. Może jako alibi dla podprowadzania będzie to, że kolesiowie na fullach też dawali z buta.
Tak więc Magurka, schronisko, drożyzna - nic tylko trza jechać dalej. Pomykamy w stronę Czupla. Bike'a woła mnię na stronę, żebym (tak, jak ona) mógł se podziwić widok, podjeżdżam cały zapatrzony z prędkością, której liczniczek nie wykrywa, zagapiam się i walę całym organizmem oraz maszyną w Bike'ę oraz jej bajka, wypierdzielamy się na trawę i masą swą lekko wyginam jej tylną przerzuteczkę. Tak to jest, jak ludziom emocji brakuje. Próbują żałośnie fabrykować se wypadki niby, żeby się potem przechwalać.
Ale spoko - dojeżdżamy do Czupla (933). Tabliczka mówi, że właśnie zaliczyliśmy najwyższy szczyt Beskidu Małego. W sumie miłe, nie?
Pomykamy dalej przez Suchy Wierch (799) do Czernichowa. Zjazd taką rynną pełną kamolców, liści i innej ściółki skutkuje tym, że sporo jest sprowadzania. W końcu nie jeździmy na fullach a na crossach. Zresztą z nieodpowiednimi raczej na góry oponami (co czym prędzej będzie zmienione). W Tresnej posilamy się piwkiem oraz kiełbasą i przez Łodygowice i Wilkowice docieramy do babci na herbatę. Nie bawimy tam długo, bo zapowiedział się mój szef z wizytą. Wizyta istotna, bo przywozi mi chłopina nowego kompa i monitorzysko 20". Wszystko ze znaneji lubianej serii "wyjebanewkosmos".
Do domku więc. Ze stanem liczniczka 46,5 km i czasem 4.30 czekamy na Jędrusia. Jędruś jest o czasie, przekazuje sprzęcicho i znika. My zaś mamy jeszcze do wykonania sprawdzone wczoraj Tesco, w którym jest wpłatomat, bo trza konto zasilić ciepłą jeszcze kasiorką. Trasa niewielka. Po mieście, chodniczkami, 12 km w obie strony, czyli góra godzinny spacerek.
Nooo... i tak w zasadzie było. W zasadzie, bo jako wieloletni juzer mbankowych wpłatomatów powinienem był wiedzieć,że zasada jest taka: im bardziej jest niedziela oraz im dalej od miejsca zamieszkania wpłatomat się znajduje, tym bardziej nie działa. Wróciliśmy więc. Tak gdzieś w połowie drogi zagrzmiało. Potem jeszcze raz, a potem już się wylało oraz wysypało. Wylała się na nas CAŁA woda z nieba oraz wysypał CAŁY pokruszony, niebiański lód. Przez te 10 minut pozostałej drogi do domu, jechaliśmy w malowniczych strugach deszczu i gradu, w fontannach wody spod kół, przedzierając się przez rwące rzeczki, w które zamieniły się ulice. Przemoczeni tak dokładnie, jak to bywa po wskoczeniu do wody uznaliśmy zgodnie, że to była najfajniejsza przygoda niedzieli. Bo po pierwsze było dość ciepło, a po drugie ślicznie umyło nam rowerki, ujebane przez te wycieczki, jak nieboskie stworzenia. A po trzecie, to dość zabawne jadąc pośród potopu starać się utrzymać kierunek i równowagę, zachować życie, jednocześnie wytrzepując kulki gradu z sandałków. Przednia zabawa doprawdy.
Nic to - jeszcze parę gór do ujeżdżenia nam tu zostało :)
Czwartek, 17 maja 2007Kategoria Kręcenie się, Spacerniak
km:35.00km teren:10.00 czas:02:00km/h:17.50
Dom-Pętla Wapienicka-Sarni Stok-Dom
Niedziela, 13 maja 2007Kategoria Spacerniak, Babcia, rodzice
km:76.00km teren:15.00 czas:04:30km/h:16.89
Dom-Wapienica-Jaworze Średnie-Jaworze Nałęże-Górki Wielkie-Czarny Las-Nierodzim-Kisielów-Babcia- i nazad: Dom.
Sobota, 12 maja 2007Kategoria Spacerniak, Kręcenie się
km:32.00km teren:5.00 czas:02:00km/h:16.00
Dom-Wapienica-Zapłocie-Trzy Lipki-Sarni Stok-Trzy Lipki-Rodzice-Dom
Sobota, 5 maja 2007Kategoria Questy
km:52.00km teren:0.00 czas:04:00km/h:13.00
Dom-Straconka-Przegibek(663)-Międzybrodzie Bialskie-Żywieckie-Tresna-Bierna-Łodygowice-Wilkowice-Bystra-Dom

(deszcz i piździawica)
Piątek, 4 maja 2007Kategoria Babcia, rodzice, Spacerniak
km:76.00km teren:15.00 czas:04:15km/h:17.88
Dom-Wapienica-Jaworze Średnie-Jaworze Nałęże-Górki Wielkie-Czarny Las-Nierodzim-Kisielów-Babcia- i nazad: Dom.
Serwis pogodowy IMGW
 Aktualna pogoda         »» Prognoza
© IMGW : www.pogodynka.pl

kategorie bloga

szukaj

archiwum