Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2007
Dystans całkowity: | 790.76 km (w terenie 115.50 km; 14.61%) |
Czas w ruchu: | 53:37 |
Średnia prędkość: | 14.75 km/h |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 52.72 km i 3h 34m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 10 czerwca 2007Kategoria Spacerniak, Questy
km: | 98.40 | km teren: | 30.00 | czas: | 06:42 | km/h: | 14.69 |
Dom - Bielsko Sfera (zakup mapy, przeczekiwanie burzy) - Czechowice Dziedzice - Goczałkowice Zdrój zapora (kanapki)- Łąka - Pszczyna (lody na Rynku) - Łąka - przy Zbiorniku Łąckim - Studzionka - Strumień - Zabłocie - Mnich - Zaborze - Iłownica - Rudzica - Jasienica - Jaworze (kanapki) - Wapienica - Dom.
Wycieczka slalomem między burzami. Dwa razy nas ubrały w przeciwdeszczaki ale więcej razy im umknęliśmy. Poza tym wykryliśmy z bajką trochę obciachu u władców okolic Czechowic i Goczałkowic, przez rejony których idzie trans światowy szlak rowerowy Greenways. Spokojnie w tamtych okolicaach można bawić się w grę "O! Widziałem tabliczkę!". Jeździliśmy tym Grynłejsem od Wisły po Bielsko, i wszędzie oznaczenia wzorcowe. Prawie dla niewidomych. A tutaj pełno zmyłek i niedomówień. Wczoraj się zgubiliśmy a i dziś parę razy nas zawracało. Słabo choć bezdyskusyjnie pięknie. Świetne okolice na szwędanie się rowerkami.
Przedłużony weekend zakończono przejechawszy ponad 360 km w mało imponującym czasie. Nam pasi :)
Wycieczka slalomem między burzami. Dwa razy nas ubrały w przeciwdeszczaki ale więcej razy im umknęliśmy. Poza tym wykryliśmy z bajką trochę obciachu u władców okolic Czechowic i Goczałkowic, przez rejony których idzie trans światowy szlak rowerowy Greenways. Spokojnie w tamtych okolicaach można bawić się w grę "O! Widziałem tabliczkę!". Jeździliśmy tym Grynłejsem od Wisły po Bielsko, i wszędzie oznaczenia wzorcowe. Prawie dla niewidomych. A tutaj pełno zmyłek i niedomówień. Wczoraj się zgubiliśmy a i dziś parę razy nas zawracało. Słabo choć bezdyskusyjnie pięknie. Świetne okolice na szwędanie się rowerkami.
Przedłużony weekend zakończono przejechawszy ponad 360 km w mało imponującym czasie. Nam pasi :)
Sobota, 9 czerwca 2007Kategoria Babcia, rodzice, Questy, Spacerniak
km: | 74.50 | km teren: | 10.00 | czas: | 04:50 | km/h: | 15.41 |
Dom - Wapienica - Jawoże Nałęże - Górki Wielkie - Czarny Las - Nierodzim - Kisielów (Babcia) - OBIAD - Skoczów - Kiczyce - Pierściec - Iłowica - Rudzica - Międzyrzecze Dolne - Mazańcowice (gubimy szlak, bo ktoś podprowadził tabliczkę po czym go odnajdujemy w meandrach mazańcowickich arterii) - Trzy Lipki - Dom.
Piątek, 8 czerwca 2007Kategoria Questy, Spacerniak
km: | 106.70 | km teren: | 15.00 | czas: | 07:15 | km/h: | 14.72 |
Let's shake some dust.
Tak więc z domu do Pana Magika w celu naprawienia hamula. Wykonano, więc:
dom - Jaworze Nałęże, Górki różne- wzdłuż Wisły do Ustronia i Wisły. I to miał być koniec, ale bajka zobaczyła uczesników Beskid MTB Trophy i pognała za nimi jak szalona, wyprzedzając kilku po drodze. Szczęśliwie zaraz za daczą prezydencką wkręciła sobie przerzutkę w szprychy, i przestała zawodników deprymować. Dobiliśmy tylko do Przełęczy Kubalonka (761) na obiad i zaczęliśmy powrót.
Wyglądał jakoś tak:
Trochę nas ewentualność spotkania z Władzą wystraszyła i pomknęliśmy w dal z prędkością 56 km/h, co na rowerach z sakwami robi wrażenie w sumie. Przynajmniej na nas :).
Jakoś tak już pod Bielskiem stanęliśmy na chwilę, żeby pstryknąć to zdjęcie:
Dla nas to była pierwsza stówa.
Aha - z tych emocji zapomniałem wczoraj o rozmaitych anomaliach napisać. Otóż spotkaliśmy m.in. kalekiego psa Husky. Musiał być kaleki, bo szczekał. Nie mniej kaleka był również jedna autochtonka, która z uporem godnym duuużo lepszej sprawy, darła na rowerze lewą stroną regularnej ulicy, i była bezbrzeżnie zdziwiona tym, że swoją niezłomnością zmusiliśmy ją do zluzowania nam toru jazdy.
Tak więc z domu do Pana Magika w celu naprawienia hamula. Wykonano, więc:
dom - Jaworze Nałęże, Górki różne- wzdłuż Wisły do Ustronia i Wisły. I to miał być koniec, ale bajka zobaczyła uczesników Beskid MTB Trophy i pognała za nimi jak szalona, wyprzedzając kilku po drodze. Szczęśliwie zaraz za daczą prezydencką wkręciła sobie przerzutkę w szprychy, i przestała zawodników deprymować. Dobiliśmy tylko do Przełęczy Kubalonka (761) na obiad i zaczęliśmy powrót.
Wyglądał jakoś tak:
Trochę nas ewentualność spotkania z Władzą wystraszyła i pomknęliśmy w dal z prędkością 56 km/h, co na rowerach z sakwami robi wrażenie w sumie. Przynajmniej na nas :).
Jakoś tak już pod Bielskiem stanęliśmy na chwilę, żeby pstryknąć to zdjęcie:
Dla nas to była pierwsza stówa.
Aha - z tych emocji zapomniałem wczoraj o rozmaitych anomaliach napisać. Otóż spotkaliśmy m.in. kalekiego psa Husky. Musiał być kaleki, bo szczekał. Nie mniej kaleka był również jedna autochtonka, która z uporem godnym duuużo lepszej sprawy, darła na rowerze lewą stroną regularnej ulicy, i była bezbrzeżnie zdziwiona tym, że swoją niezłomnością zmusiliśmy ją do zluzowania nam toru jazdy.
Czwartek, 7 czerwca 2007Kategoria Questy
km: | 83.50 | km teren: | 6.00 | czas: | 05:21 | km/h: | 15.61 |
Dom - Bystra (tu nad rzeczką, z dużą prędkością wyprzedził nas Bruce prawdopodobnie) - Wilkowice - Łodygowice - Tresna - Oczków - Kocierz Moszczanicki - Przełęcz Kocierska (718).
No dalej miało być pięknie - czerwonym szlakiem przez różne szczyty na Żar i do domu.
Miało być pięknie ale nie było, bo jak to mowią - rzuciło żabami. Nie wiem, co mają na myśli ci, co tak mowią, ale na przełęczy oznaczało to burzę, drugą burzę, kolejną a potem następną. Były błyskawice, grzmoty, gradobicie i dowolna ilość wody lejącej się z nieba. Czekaliśmy z moją bajką ponad godzinę na jakąś (jakąkolwiek) zmianę i się nie doczekaliśmy.
Powrót tą sama drogą ale z niespodziankami. A to szlag trafił mi linkę od tylnego hamulca, a to bajce szlag trafił liczniczek, a to po zjechaniu z przełęczy skończyła się burza, choć deszcz nękał nas jeszcze przez dobre 20 kilometrów. BTW - zjazd (nawet asfaltem) bez tylnego hamulca wcale nie jest fajny.
Acha - bajka rozsiewa plotki, że coś tam nie posłuchałem jej i zamokłem, zmarzłem, rzucałem przez co mięsem itd. Otóż nie kłamie. Taa...
No dalej miało być pięknie - czerwonym szlakiem przez różne szczyty na Żar i do domu.
Miało być pięknie ale nie było, bo jak to mowią - rzuciło żabami. Nie wiem, co mają na myśli ci, co tak mowią, ale na przełęczy oznaczało to burzę, drugą burzę, kolejną a potem następną. Były błyskawice, grzmoty, gradobicie i dowolna ilość wody lejącej się z nieba. Czekaliśmy z moją bajką ponad godzinę na jakąś (jakąkolwiek) zmianę i się nie doczekaliśmy.
Powrót tą sama drogą ale z niespodziankami. A to szlag trafił mi linkę od tylnego hamulca, a to bajce szlag trafił liczniczek, a to po zjechaniu z przełęczy skończyła się burza, choć deszcz nękał nas jeszcze przez dobre 20 kilometrów. BTW - zjazd (nawet asfaltem) bez tylnego hamulca wcale nie jest fajny.
Acha - bajka rozsiewa plotki, że coś tam nie posłuchałem jej i zamokłem, zmarzłem, rzucałem przez co mięsem itd. Otóż nie kłamie. Taa...
Wtorek, 5 czerwca 2007Kategoria Kręcenie się
km: | 27.80 | km teren: | 3.00 | czas: | 02:10 | km/h: | 12.83 |
Takie tam kręcenie się po Wapienicy i po Bielsku. Zakupiono nowe klocki hamulcowe, nowy bidon. Kól w sensie :)
A trochę historii na dziś wyglada tak.
A trochę historii na dziś wyglada tak.
Poniedziałek, 4 czerwca 2007Kategoria Blogowanie, Kręcenie się, Spacerniak
km: | 24.00 | km teren: | 3.00 | czas: | 01:43 | km/h: | 13.98 |
Wczoraj minął rok. Od rozmaitych rzeczy. Np. 3. czerwca ubiegłego roku się nam ochajtało z Bajką. Paręnaście godzin później, już 4. czerwca, dostaliśmy od naszych przyjaciół najzajebistrze prezenty, jakie moglibyśmy sobie wymarzyć - rowery. Dość kiepskie zresztą. Bajkowy makrokesz o wadze lekkiego czołgu z plastelinowymi obręczami i mój zabytek z pospawaną ramą i sześcioma przełożeniami. Były prześliczne. Nic to, że po kilku miesiacach oboje mieliśmy już nowe wierzchowce, ważne, że tamte dwa zapoczątkowały naszą Wielką Przygodę z Rowerami.
Jakiś czas później zacząłem pisać rowerowego blożka, którego pierwszy wpis wyglądał tak:
"Я не помню как я родился на свет Был он белым бля или зелёным Это не важно
To taki optymistyczny akcent na początek. Wiele takich nie będzie, bo życie rowerzysty in the city, to nie jest jakaś zasraniutka bułka z masłem. To bułka z czymś wiecej.
Ямайка! Я наверно родился в майке. На твоих руках На моих ногах -песок Я хожу без носок, босиком. Мои волосы ниже стандарта Мне нужна твоя карта."
Tak sobie podśpiewując piosenki Pjatnicy jechałem przez Kraków, bo tam wówczas mieszkaliśmy.
Teraz mam zamiar przenieść tamte wspominki tu, bo po pierwsze tamto miejsce trochę podupada, a po drugie - tu jest zdecydowanie bardziej odpowiednio pisać o rowezierstwie niż na blogu, pośród zawiedzionych miłości, straconych szans i innych takich życiowych rzeczy.
Ot co :)
* * *
Po tym, jak mój ślubny rower parę razy mnie... no, powiedzmy, że nie spełnił oczekiwań (w końcu był miejski i był damką, tak?), upatrzyłem sobie pojazd, zaallegrowałem i czekałem na przesyłkę.
Moje czekanie wyglądało tak
* * *
Dom - babcia (Stalownik) - Olszówka - Karbowa - Skarpowa - lotnisko - dom.
Jakiś czas później zacząłem pisać rowerowego blożka, którego pierwszy wpis wyglądał tak:
"Я не помню как я родился на свет Был он белым бля или зелёным Это не важно
To taki optymistyczny akcent na początek. Wiele takich nie będzie, bo życie rowerzysty in the city, to nie jest jakaś zasraniutka bułka z masłem. To bułka z czymś wiecej.
Ямайка! Я наверно родился в майке. На твоих руках На моих ногах -песок Я хожу без носок, босиком. Мои волосы ниже стандарта Мне нужна твоя карта."
Tak sobie podśpiewując piosenki Pjatnicy jechałem przez Kraków, bo tam wówczas mieszkaliśmy.
Teraz mam zamiar przenieść tamte wspominki tu, bo po pierwsze tamto miejsce trochę podupada, a po drugie - tu jest zdecydowanie bardziej odpowiednio pisać o rowezierstwie niż na blogu, pośród zawiedzionych miłości, straconych szans i innych takich życiowych rzeczy.
Ot co :)
* * *
Po tym, jak mój ślubny rower parę razy mnie... no, powiedzmy, że nie spełnił oczekiwań (w końcu był miejski i był damką, tak?), upatrzyłem sobie pojazd, zaallegrowałem i czekałem na przesyłkę.
Moje czekanie wyglądało tak
* * *
Dom - babcia (Stalownik) - Olszówka - Karbowa - Skarpowa - lotnisko - dom.
Niedziela, 3 czerwca 2007Kategoria Spacerniak, Questy
km: | 70.70 | km teren: | 8.00 | czas: | 05:00 | km/h: | 14.14 |
Dom - lotnisko - Wapienica - Jaworze Nałęże - Górki Wielkie - Brenna - Przełęcz Karkoszczonka (729) - Szczyrk - Bystra - Rumcajs w Delicjach - rodzice Bajki - Cieszyńska - wzdłuż rzeczki opodal krzaczka do Wapienicy - lotnisko - dom.
(Liczniczek Bajki ma na tej samej trasie wskazuje o 800 metrow więcej ale ona ma słaby liczniczek :))
(Liczniczek Bajki ma na tej samej trasie wskazuje o 800 metrow więcej ale ona ma słaby liczniczek :))
Sobota, 2 czerwca 2007Kategoria Kręcenie się
km: | 17.50 | km teren: | 7.50 | czas: | 01:10 | km/h: | 15.00 |
Takie tam. Dom - Cieszyńska - Wapienica zapora - lotnisko - dom.
Piątek, 1 czerwca 2007Kategoria Kręcenie się
km: | 5.30 | km teren: | 0.00 | czas: | 00:25 | km/h: | 12.72 |
Do rodziców bajki po kasiorkę :)