Niedziela, 6 lipca 2008Kategoria Spacerniak, Z dzieckami
km: | 53.80 | km teren: | 5.00 | czas: | 03:13 | km/h: | 16.73 |
Na zaporę w goczałkowicach i nazad.
Istotne dziś było to, że pojechała z nami nasza ulubiona rekonwalescentka. Dała radę choć trochę umęczona.
Prawie na starcie wyciczki przeżyliśmy wstrząs.
Bo oto tam, gdzie dumnie się prężył "like a boner" nasz lokalny Szkieletor, dziś zastaliśmy nic.
Pustka i dyndanie liny. Ech...
Pojechaliśmy zatem robiąc po drodze jedną przerwę na odbudowanie bajkowych sił...
oraz wykonanie zdjęcia artystycznego Kuby.
Tak się nam to obcowanie ze sztuką spodobało, że poszliśmy w banał.
Dzień udany czyli :)
Istotne dziś było to, że pojechała z nami nasza ulubiona rekonwalescentka. Dała radę choć trochę umęczona.
Prawie na starcie wyciczki przeżyliśmy wstrząs.
Bo oto tam, gdzie dumnie się prężył "like a boner" nasz lokalny Szkieletor, dziś zastaliśmy nic.
Pustka i dyndanie liny. Ech...
Pojechaliśmy zatem robiąc po drodze jedną przerwę na odbudowanie bajkowych sił...
oraz wykonanie zdjęcia artystycznego Kuby.
Tak się nam to obcowanie ze sztuką spodobało, że poszliśmy w banał.
Dzień udany czyli :)