Sobota, 4 sierpnia 2007Kategoria Z dzieckami, Questy
km: | 110.00 | km teren: | 30.00 | czas: | 06:40 | km/h: | 16.50 |
Dom - Mazańcowice - Międzyrzecze (Dolne lub Górne - nie wiadomo) - Rudzica - Iłownica - Zaborze - Mnich - Chybie - Zabłocie - Strumień - jakieś bagno - Pszczyna - Goczałkowice Zdrój (PKP) - zapora - Zabrzeg - Czechowice-Dziedzice - dom.
Z mniejszą, bo młodszą częścią dzieci, bo Misiek miał dziś zły dzień. I z bajką oczywiście. Założenie było, że trza dziś machnąć stówę.
Ruszyliśmy zatem, mając góry po lewo...
a Pola Rohanu po prawo.
Mieliśmy się zasadniczo trzymać Wiślanej Trasy Rowerowej, która momentami prezentuje sobą dość niski poziom.
A czasami niski poziom prezentują jakieś chujki, które robią tak:
Czasami jedzie się piękną lasostradą.
A czasami...
Takie zagubienie pośród traw i mokradeł, to efekt dość marnego oznakowania czasy (momentami) oraz działalności społeczeństwa, które lubi dla jaj zrywać tabliczki. Późniejsze ustalanie jedynej właściwej drogi nie odbywało się jakoś dramatycznie jednomyślnie.
Jestem większy, więc wiadomo, że mam rację. Tym razem racja wyglądała jakoś tak.
W nagrodę nieco później racja wyglądała już tak.
Poza tym, gdybym nie miał racji, to jakim cudem jedlibyśmy później lody w Pszczynie, he?
Potem jazda na orientację do Goczałkowic i na zaporę ale zaczęło trochę zmierzchać...
... więc zakończyliśmy questa i wróciliśmy do dom.
Jeśli jutro pogoda dopisze, to... to do jutra :)
Z mniejszą, bo młodszą częścią dzieci, bo Misiek miał dziś zły dzień. I z bajką oczywiście. Założenie było, że trza dziś machnąć stówę.
Ruszyliśmy zatem, mając góry po lewo...
a Pola Rohanu po prawo.
Mieliśmy się zasadniczo trzymać Wiślanej Trasy Rowerowej, która momentami prezentuje sobą dość niski poziom.
A czasami niski poziom prezentują jakieś chujki, które robią tak:
Czasami jedzie się piękną lasostradą.
A czasami...
Takie zagubienie pośród traw i mokradeł, to efekt dość marnego oznakowania czasy (momentami) oraz działalności społeczeństwa, które lubi dla jaj zrywać tabliczki. Późniejsze ustalanie jedynej właściwej drogi nie odbywało się jakoś dramatycznie jednomyślnie.
Jestem większy, więc wiadomo, że mam rację. Tym razem racja wyglądała jakoś tak.
W nagrodę nieco później racja wyglądała już tak.
Poza tym, gdybym nie miał racji, to jakim cudem jedlibyśmy później lody w Pszczynie, he?
Potem jazda na orientację do Goczałkowic i na zaporę ale zaczęło trochę zmierzchać...
... więc zakończyliśmy questa i wróciliśmy do dom.
Jeśli jutro pogoda dopisze, to... to do jutra :)